muzyka

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 15



7 września, BIBLIOTEKA HOGWART  10:50
Kochany Pamiętniczku! Siedzę sobie właśnie z Hermioną w bibliotece. Robimy zadanie na Obronę Przed Czarną Magią. Ta wredna Umbridge kazała nam napisać wypracowanie na temat rodzajów niebezpiecznych roślin magicznych. To jest OPCM czy zielarstwo? Jak dobrze, że w przyszłą sobotę wybieramy się do Hogesmeade. Hermiona zorganizowała tam spotkanie dotyczące nauki prawdziwej obrony, którą ma poprowadzić Harry. Problem w tym, że Harry nie chce się na to zgodzić. Myślę, że uda nam się go przekonać. Mam taką nadzieję.
- Camile, od kiedy masz czerwone pasemka? - zapytała Hermiona
- Pasemka? Ty też? Przecież ja nie mam... - nie dała mi dokończyć i wyczarowała lustro. Przejrzałam się w nim. - Dobra mam czerwone pasemka. Myślałam, że Draco sobie je wymyślił.
- Zniknęły! - powiedziała przerażona Hermiona. - Czekaj poszukajmy w książkach czegoś na ten temat. Jakim cudem masz kolorowe pasemka, które nagle znikają?
- Dobrze, zapytajmy panią Pince, czy są jakieś księgi na temat zmiany koloru włosów. - Hermiona szybko zapytała o to bibliotekarkę bez wchodzenia w szczegóły.
- Czemu szukacie ksiąg o metamorfomagach? - razem z Hermi spojrzałyśmy na siebie. 
- Metamorfomagach?
- Tak, tylko metamorfomadzy mogą zmieniać wygląd bez użycia różdżki i to tak genialnie, że są nie do poznania.
- Właściwie, byłyśmy po prostu ciekawe czy coś takiego jest możliwe. Każda z dziewczyn chciałaby móc ingerować w swój wygląd tak po prostu. - wyjaśniła Hermiona wzruszając ramionami. 
- Tak, każda z was o tym marzy. Niestety, trzeba się urodzić metamorfomagiem. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej zajrzyjcie do tej księgi. - podała nam księgę w skórzanej oprawie.
- Dziękujemy pani Pince. - powiedziałam, po czym moja przyjaciółka wyciągnęła mnie siłą z biblioteki.

7 września, Pokój Wspólny Gryfonów 12:00
- Camile! Metamorfomag! Wiesz co to znaczy? Mam znajomą, która jest metamorfomagiem. Może napiszemy do niej list. - paplała ciągle Hermiona.
- Dobra, ale co to nam da?
- Nie wiem, może zna wszystkich w okolicy, którzy mają taką zdolność.
- No i co? - nie wiem o co jej chodzi.
- Nie wiesz? Metamorfomagiem trzeba się urodzić! Tego nie da się nauczyć, można to odziedziczyć. Może ktoś z Twojej rodziny był lub jest kimś takim jak ty! Może Tonks pomogłaby nam znaleźć twojego ojca jeśli to po nim masz tę umiejętność! Nikomu o tym nie mówmy. - szybko napisała list do swojej znajomej.
- Hermiona, zastanów się. Dlaczego moja mama miałaby ukryć przede mną, że jestem metamorfomagiem? - zapytałam zaskoczona.
- Może dlatego, żebyś nie korzystała źle ze swojej mocy?
- Mocy? Proszę Cię, mogę tylko zmieniać wygląd. Fajna mi moc.  - założyłam ręce tak jak to zawsze miałam w zwyczaju, gdy się denerwowałam.
- Cami, ale może coś w tym jest?
- Hermiono, daj spokój. Idę do siebie. - i wyszłam z pokoju wspólnego gryfonów. Dobiegł mnie jeszcze głos przerażonej Hermiony, która mnie przepraszała. Kieruję swoje kroki do swojego dormitorium. Może tam zaznam choć trochę spokoju.

7 września, Dormitorium Slytherin, 12:30
Pamiętniczku myliłam się. Nie znajdę tu ani chwili spokoju. Ślizgoni - patrz Pansy Parkinson gada jak najęta o imprezie, która ma się dzisiaj odbyć w pokoju wspólnym. Na pytanie co w tej imprezie szczególnego, bo przecież tu imprezy są prawie codziennie, odpowiedziała, że jestem głupia skoro nie wiem. To przecież SOBOTNIA impreza. No tak, sobota. Dlaczego musiałam trafić do Slytherinu. Tu jest okropnie. Okropny pokój wspólny. Wszędzie zieleń i wizerunki węży. Bleee... Nienawidze tego koloru! Dlaczego nie mogłam trafić do Ravenclaw? Tam przynajmniej jest niebieski kolor... Mój ulubiony. Albo do Gryffindoru! Tam są moi przyjaciele. Do Puchonów chyba nie chciałabym trafić, ale chyba wydają się lepsi od domu, w którym znajduję się teraz... Nie mogę poprosić Dumbledore'a o przeniesienie, prawda? Do tego ta cała historia z moim ojcem. Dlaczego trafiłam do Ślizgonów? Nie wiem. Bo mam takie pochodzenie. Ktoś zapyta "jakie?", a ja odpowiem znowu "nie mam pojęcia". Bo taka jest prawda. Jestem metamorfomagiem, a jeśli Hermiona ma rację ktoś w mojej rodzinie również. Tylko, czy mama nie powinna mi o tym powiedzieć? Nie, nie powiedziała nawet kim jest mój ojciec. Wszyscy wokół mnie opowiadają o rodzicach. Draco o Lucjuszu i Narcyzie, Pansy o swoich rodzicach papla jak najęta, Ron ciągle wspomina Molly i Artura. A ja? Ja nie mówie nawet o Amelii, bo kim jest ta kobieta? Nie wiem czy jest moją matką. Tylko Harry mnie rozumie. On stracił rodziców, ale wie kim byli. Ja nie wiem nawet tego. Im więcej myślę tym wpadam w smutniejszy nastrój. Im więcej myślę, tym więcej pytań rodzi się w mojej głowie. Niestety na ani jedno nie znam odpowiedzi.
- Pansy, możesz się wreszcie przymknąć?! - wrzasnęłam, kiedy dziewczyna po raz kolejny zapytała, którą bluzkę ma wybrać na wieczorną zabawę. 
- Cami, to ty przestań być taka sztywna! Mam poważny dylemat! Czerwona na ramiączkach? Czerwona koronkowa? Czy żółta z krótkim rękawem? - przewróciłam oczami.
- A nie masz jakiejś zielonej?
- Zielonej? Czekaj zaraz poszukam. - i schyliła się do swojego kufra z rzeczami. Uf... Mam teraz chwile spokoju. Zanim Pansy znajdzie coś w tych swoich ubraniach to ja zdążę sobie stąd pójść.
Jestem właśnie na schodach. I zastanawiam się jakie zaklęcie na nie rzucono. To niesamowite, że gdy tylko jakiś chłopak zbliża się do nich, zamieniają się w zjeżdżalnię. W takim wypadku, dlaczego takiego zabezpieczenia nie ma na drodze do dormitorium chłopców? Co to za różnica, czy oni przyjdą do nas, czy my pójdziemy do nich? Pokój wspólny to teraz miejsce przygotowań. Przecież jest dopiero południe! Nawet ja tak nie spiesze, gdy przygotowuję czyjeś urodziny. Przecież tu nie trzeba nic robić. Wiecznie wygląda tu jak w trakcie imprezy! Matko, książe slytherinu nadciąga. 
- Cami, przejdziemy się?
- Czego chcesz Malfoy?
- Ooo! Ktoś staje się prawdziwą ślizgońską dziewczyną!
- Daruj sobie Malfoy, jestem wściekła.
- Kto tak cię zdenerwował? Czyżby jakiś gryfon? -uśmiechnął się tak sarkastycznie jak tylko on potrafi.
- Co z tym spacerem Malfoy?- Uśmiechnął się szeroko i podał mi ramię w odpowiedzi. 
- Udajesz dżentelmena Draco?
-  Nie, ja nim jestem.- wybuchłam śmiechem.
-Tak. tak Draco. Ty nim jesteś. - i śmialiśmy się razem dopóki nie dotarliśmy na błonia. 
- Pięknie tu prawda? -zapytałam.
- Tak, to chyba twoje ulubione miejsce Cami?
- Zgadza się. - usiedliśmy pod jednym z drzew.
- A dowiem się kto Cię dzisiaj tak wkurzył?
- Rodzice.
- Rodzice? Wiesz już kim jest Twój ojciec? - zwlekałam z odpowiedzią, wpatrywałam się w cudowne słońce, świecące wysoko ponad nami. 
- Nie wiem. Mogę ci zaufać Draco?
- Jasne Cami - na dowód tego objął mnie ramieniem. Przez moje ciało przebiegł dziwny, nieznany dotąd dreszcz. Zamknęłam oczy i pomyślałam o moim ulubionym kolorze. Chwilę później Draco znał już moją tajemnicę.
- Niebieskie włosy! Camile jesteś metamorfomagiem!